Są dumni z nowoczesnej floty, mają stałą załogę kierowców, a działalność transportową rozpoczęli… na prośbę klientów. Firma transportowo-spedycyjna Z&G Trans Pysz z Żor w woj. śląskim jest jedną z pierwszych, która zdobyła nowe certyfikaty TCC i TCE Elite. O tym, jak do tego doszło, opowiada Grzegorz Pysz – prezes zarządu.
Kto jeszcze znalazł się na „Białej liście przewoźników”? Sprawdź.
Firma Z&G Trans Pysz ma już 11 lat. Jak wyglądały jej początki?
Grzegorz Pysz: Na początku prowadziliśmy firmę produkcyjną. Wraz z jej rozwojem zaczęliśmy coraz więcej artykułów spożywczych eksportować. Mieliśmy np. klientów z Wielkiej Brytanii. To oni w pewnym momencie zapytali, czy nie moglibyśmy sami zająć się organizacją transportu, ponieważ oni mają z tym kłopot.
Wtedy powstał pomysł, by otworzyć drugą gałąź działalności. Zaczęło się od jednego samochodu, potem pojawiły się kolejne.
Transportowaliśmy produkty do Wielkiej Brytanii, a niedługo później także do innych krajów Europy Zachodniej. Po ok. 2 latach rozbudowaliśmy flotę również o busy.
Jak dziś określilibyście profil swojej działalności?
GP: Firma posiada 17 ciągników siodłowych oraz 8 samochodów poniżej 3,5 tony. Biznes opieramy jednak przede wszystkim na transporcie ciężkim. Jeździmy głównie do: Niemiec, Francji, Włoch, Holandii, Belgii oraz Wielkiej Brytanii. Wozimy głównie stal, części samochodowe i papier, a także żywność, której nie trzeba przewozić w chłodni. Nasz zespół liczy już prawie 40 osób.
Nie narzekacie na problem braku wykwalifikowanych kierowców zawodowych?
GP: Każda firma, która dysponuje większą flotą pojazdów, odczuwa skutki tego problemu. Kierowcy uważnie obserwują, co dzieje się na rynku. Cenią swoje kwalifikacje wysoko.U nas rotacja wśród pracowników też się zdarza, ale na szczęście spora część załogi pracuje na stałe. Mamy też trzech kierowców z Ukrainy.
Bardzo dobrze się znamy i ufamy sobie. Nasi kierowcy mają dobre samochody, wysokiej jakości sprzęt, regularną, rynkową płacę, która dociera na czas.
Przyznaję jednak, że czas poszukiwań nowego kierowcy trochę się wydłużył i trwa u nas około 2-3 tygodni.
Zdobyliście certyfikaty TCC i TCE Elite. Co to dla Was oznacza?
GP: Istniejemy na rynku dopiero 11 lat, zaczynaliśmy od jednego samochodu. Cały czas, krok po kroku, idziemy do przodu i szukamy sposobów na wyróżnienie się. Rozumiemy, że nie można stać w miejscu. Rozwijamy się, ale zależy nam też na budowie zaufania i wiarygodności wśród klientów. Certyfikaty TCC i TCE Elite w tym pomagają.
Jak?
GP: Pojazd do transportu towarów musi spełniać określone standardy. Być sprawny i odpowiednio wyposażony – w zależności od tego, jaki przewozi ładunek. Większość firm już takim sprzętem dysponuje, a towar i tak raczej dojedzie na miejsce za stosunkowo podobną cenę. Oznacza to, że z punktu widzenia klienta, firmy przewozowe niewiele się od siebie różnią.
Certyfikaty TCC i TCE Elite mówią natomiast zleceniodawcom, że dany przewoźnik przeszedł audyt, który potwierdza jego profesjonalizm i wiarygodność. Gwarantuje, że firma faktycznie posiada nowoczesną flotę i jest rzetelnym przewoźnikiem. To dla nas bezcenna reklama i ważny argument sprzedażowy podczas negocjacji z klientem. Musimy pokazać, że proces weryfikacji przeszliśmy pozytywnie. Poza tym to ważne, by dać się zauważyć. Np. przez oznakowanie naszych pojazdów znakiem certyfikatu.
Certyfikaty TCC i TCE Elite potwierdzają, że firma ma nowoczesną flotę wspieraną przez zaawansowane technologicznie telematyki, solidną polisę OCPD, doświadczenie na rynku. A z czego Wy jesteście dumni najbardziej?
GP: Charakteryzuje nas solidna polisa OCP. Na trasie może się zdarzyć wiele rzeczy, które trudno przewidzieć. Pojawia się pytanie, jak w takich sytuacjach zareaguje przewoźnik, i czy jest na nie odpowiednio przygotowany. Audyt certyfikacyjny potwierdził, że nasza polisa ma szeroki zakres ubezpieczenia.
Jesteśmy także dumni z nowoczesnej floty, w całości wyposażonej w system GPS. Pojazdy są monitorowane i na bieżąco wiemy, czy dojadą na czas.
Trzecia rzecz: istotne są też opinie kontrahentów. Sami, sprzedając ładunki spedycyjne innym przewoźnikom, zwracamy na nie uwagę i wiemy, że robią to także inni. Kiedy widzimy, że zleceniodawca lub przewoźnik ma dużo negatywnych komentarzy, zapala nam się czerwona lampka.
Dzięki opiniom widać, jak pracują poszczególne firmy i czy warto rozpocząć z nimi współpracę.
Jakie są największe wyzwania na europejskim rynku transportowym?
GP: Bolączek w transporcie nie brakuje, ale myślę, że największą jest brak stabilności w przepisach. Przewoźnicy mają zobowiązania i inwestycje trwające kilka lat, lecz nie wiedzą, co zmieni się nawet za pół roku.
Każda modyfikacja w prawie, pozornie nawet małego elementu, może z miesiąca na miesiąc wpłynąć na działalność firmy. A ta nie ma wyjścia, musi się dostosować. Dlatego ważne jest, by na bieżąco monitorować wszelkie zmiany i nauczyć się na nie reagować.
Jakie są plany firmy na przyszłość?
GP: Stopniowo wymieniamy flotę na nowszą oraz regularnie kupujemy nowe pojazdy. Już teraz około 90% naszych pojazdów spełnia klasę spalania EURO 6. Nowinki technologiczne i europejskie normy zmieniają się bardzo szybko. Chcemy za nimi nadążyć.
Zamierzamy również zbudować dział spedycji. Wyznaję zasadę, że firma powinna rozwijać się stopniowo, a wszystkie inwestycje muszą być gruntownie przemyślane. Ostatnie 11 lat pokazało, że ta strategia działa.
Od 26 marca 2018 r. przewoźnicy oficjalnie mogą zdobyć nowe, międzynarodowe certyfikaty TCC i TCE Elite. Ich poprzednicy, certyfikaty TCC i TCE, działały na rynku transportowym od 2014 roku. Wersja Elite to nie tylko nowe kryteria, lecz także wsparcie marketingowe, wyróżnienie na platformie Trans.eu i stronie internetowej oraz raport o jakości firmy i szczegółowa analiza polisy OCP.